10/52

Gdy Polak kolonizuje Polskę

Czy w przypadku Polski można mówić odnośnie turystyki o „kolonializmie wewnętrznym”? Czy w naszym kraju występuje zjawisko dominacji turystów i sektora turystycznego nad mieszkańcami i gospodarką odwiedzanych przez nich obszarów?

1.

Krzysztof Przecławski – nestor socjologii turystyki w Polsce i niewątpliwy autorytet w tej dziedzinie – uważa, że turystyka jest istotnym czynnikiem przemian społecznych i kulturowych Definicja Według Krzysztofa Przecławskiego turystykę można rozpatrywać jako spotkanie kultur. Podobnie sprawę ujmują inni badacze, a jednym z najczęściej cytowanych dzieł poświęconych temu zagadnieniu jest książka V. L. Smith “Hosts and guests: the antrophology of tourism” (po raz pierwszy wydana w 1977 roku). zachodzących zarówno w zbiorowościach odwiedzanych przez turystów, jak i w postawach i zachowaniach samych turystów. Przemiany te przejawiają się w czterech podstawowych dziedzinach: w strukturze społecznej, w funkcjonowaniu instytucji społecznych, w postawach i zachowaniach ludności oraz w procesach społecznych i na końcu w kulturze zbiorowości.

Na ogół uważa się, że przemiany wywołane przez pojawienie się turystów mają pozytywny charakter, gdyż przyczyniają się do wzrostu dochodów ludności zamieszkującej dany obszar i powodują ożywienie gospodarki. Stąd w licznych strategiach rozwoju turystyka jest traktowana jako panaceum na dotychczasowe bolączki. Czy tak jest rzeczywiście? Czy pojawienie się turystów jest dla miejscowej ludności „cudownym lekiem”, który sprawi, iż nastąpi ożywienie gospodarki, a wszystkie dotychczasowe problemy znikną? Czy mieszkańcy terenów odwiedzanych przez turystów traktują ich jak “wybawicieli”? Czy faktycznie “gospodarze” (hosts) czekają na “gości” (guests)? 

Tekst ten jest nie tyle próbą odpowiedzenia na tak postawione pytania (gdyż na ten temat opublikowano już tysiące książek i artykułów naukowych, popularno-naukowych, reportaży czy notek na blogach), co próbą podzielenia się refleksjami osobistymi autora na temat poglądów uważających turystykę jako nową formę kolonializmu, czy też imperializmu. Refleksje te będą po części dotyczyć spraw ogólnych, dotyczących relacji zachodzących między turystami a ludnością odwiedzanych przez nich obszarów w skali świata, jednak główny chciałbym położyć na kwestię bardziej szczegółową – czy w przypadku Polski można mówić odnośnie turystyki o „kolonializmie wewnętrznym”? To znaczy, czy w naszym kraju występuje zjawisko dominacji turystów i sektora turystycznego nad mieszkańcami i gospodarką odwiedzanych przez nich obszarów?

2.

Przedstawiony powyżej problem jest od lat dobrze znany i opisywany przez socjologów, antropologów, ekonomistów i geografów – autor tych słów jest właśnie jednym z nich – zajmujących się turystyką. Na problem braku równowagi między rozwojem turystyki a korzyściami, jakie odnoszą z tego tytułu mieszkańcy tak zwanych obszarów recepcyjnych, Definicja Miejsca do których udają się turyści, miejsca, w których występuje konsumpcja usług turystycznych zwracał uwagę m.in. Stephen Britton w 1991 roku. Na podstawie badań prowadzonych w krajach Trzeciego Świata zauważył on, że pracownicy branż związanych z turystyką są na ogół, poza kadrą kierowniczą (przybyłą bardzo często z państw wysoko rozwiniętych), nisko wynagradzani, nie są objęci umowami zbiorowymi gwarantującymi przywileje pracownicze, nie dotyczą ich korzystne umowy związane z ubezpieczeniami zdrowotnymi i emerytalnymi itd., a tym samym należą do słabych, w sensie ekonomiczno-politycznym, grup zawodowych na rynku pracy. 

Wspomniany Stephen Britton, w jednej ze swoich wcześniejszych prac Książka Britton S. G. (1981) The spatial organisation of tourism in a neo-colonial economy: a Fiji case study, Pacific Viewpoint, 21, 2, 144-165., zauważył, że gwałtowny rozwój ruchu turystycznego może być traktowany jako przejaw polityki neokolonialnej państw wysoko rozwiniętych w stosunku do krajów Trzeciego Świata. Problem ten był badany przez cytowanego autora na Fidżi, gdzie znaczna część bazy turystycznej była zlokalizowana koło stołecznego miasta Suva i w rejonie lotniska międzynarodowego Nadi, co sprawiało, że mieszkańcy Fidżi – zwłaszcza innych regionów państwa – odnosili relatywnie małe korzyści z turystyki, w odróżnieniu od zagranicznych koncernów turystycznych. Do podobnych wniosków doszli Gareth Shaw i Allan M. Williams, Książka Shaw G., Williams A. M. (1996) Critical issues in tourism. A geographical perspective, Blackwell Publishers Inc., Oxford-Cambridge, MA. którzy wykazali, że w przypadku urlopów spędzanych w Hiszpanii przez brytyjskich turystów tylko 31% wszystkich ich wydatków trafiało do firm turystycznych w Hiszpanii, natomiast aż 50% całej kwoty pozostawało w brytyjskich biurach podróży, a kolejne 19% w innych przedsiębiorstwach mających siedzibę w Wielkiej Brytanii.

3.

Z kolei inni autorzy stwierdzili, że w miejscowościach i na obszarach turystycznych istotnym problemem jest niewielki wpływ miejscowej ludności na podejmowanie decyzji w sprawach lokalnych, gdyż musi się ona liczyć z interesami turystów i przedsiębiorców świadczących usługi turystyczne – porównując Kajmany i Antiguę – zauważyli, że brak wpływu miejscowej ludności na podejmowania decyzji często może być przyczyną poważnych konfliktów między turystami a ludnością terenów recepcyjnych.

W przypadku Antigui, gdzie – w odróżnieniu od Kajmanów – „przemysł turystyczny” pozostawał pod kontrolą zagranicznych firm, ludność oceniała turystykę negatywnie, gdyż w niewystarczającym stopniu partycypowała w korzyściach wynikających z obecności turystów. Przykłady niekorzystnych następstw turystyki, mimo oczywistego jej pozytywnego znaczenia dla całej gospodarki (mierzonego wzrostem PKB), opisywali również wspomniani doszli Gareth Shaw i Allan M. Williams, Książka Shaw G., Williams A. M. (1998) Enterpreneuership small business culture and tourism development, w: Ioannides D., Debbage K.G. (red.) The economic geography of the tourist industry. A supply-side analysis, Routledge, London - New York, 235-255. według których większość artykułów żywnościowych przeznaczonych dla zagranicznych turystów pochodziła na Barbadosie, Jamajce i Seszelach z importu, co w oczywisty sposób przyczyniło się do upadku miejscowego rolnictwa. Ci sami autorzy podawali jednocześnie – jako pozytywny przykład – położoną na Małych Antylach – Saint Lucię, na której import żywności wyraźnie zmalał, gdy sektor turystyczny zaczął dokonywać zakupów o miejscowych rolników.

4.

Prowadzone w tym czasie badania wykazały także, że krajem, w którym – mimo dynamicznego zwiększenia się liczby przyjazdów zagranicznych turystów – nie dostrzeżono polepszenia się sytuacji społeczno-gospodarczej była Gambia, gdyż jedynie około 10% dochodów z tytułu turystyki trafiało do miejscowej ludności. Z tego też powodu Erlet A. Cater Książka Cater E. A. (1987) Tourism in the least developed countries, Annals of Tourism Research, 14, 2, 202-226. zaliczyła Gambię do grupy krajów, w których wystąpił w klasycznej postaci "efekt enklawy" – miejscowa gospodarka pozostawała nadal w ścisłej izolacji od szybko rozwijającego się sektora turystycznego, z którego korzyści czerpały głównie zagraniczne biura turystyczne i łańcuchy hotelowe oraz obce linie lotnicze.

Przykłady podobne do wyżej podanych można mnożyć. Niekorzystne skutki turystyki dla obszarów recepcyjnych zostały szeroko opisane w literaturze dotyczącej m.in. Nepalu (w kontekście degradacji środowiska przyrodniczego w rejonach odwiedzanych przez wyprawy himalaistyczne i uprawiające trekking), czy Kenii i Tanzanii (w nawiązaniu do upadku miejscowego rolnictwa i pasterstwa, co jest ubocznym skutkiem powiększania obszarów chronionych). Dlatego też nie ma potrzeby rozpisywać się więcej na ten temat.

5.

Opisane wyżej problemy znalazły odzwierciedlenie m.in. w opublikowanej w Polsce w 2011 roku znakomitej książce Książka Dielemans J. (2011) Witajcie w raju. Reportaże o przemyśle turystycznym, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec. Jennie Dielemans, w której przedstawiono relacje turyści-mieszkańcy na przykładach z Wietnamu, Tajlandii, Dominikany i Hiszpanii (wyspa Gran Canaria). Jej autorka, z zawodu dziennikarka i pisarka, skupiła się głównie na aspektach społeczno-kulturowych i społeczno-ekonomicznych tych relacji, wykazując silną dominację sektora turystycznego nad mieszkańcami i gospodarką krajów przyjmujących zagranicznych turystów. 

Problem ten został także zasygnalizowany przez Marcina F. Gawryckiego w jego książce „Podglądając Innego. Polscy trawelebryci w Ameryce Łacińskiej”. Dotyczy to zwłaszcza jednego z bohaterów książki (znanego z licznych programów i filmów telewizyjnych, będącego jednocześnie autorem poczytnych książek) , który zdaniem Gawryckiego reprezentuje „postkolonialny punkt widzenia”.

Z kolei w książce Książka Kulczyk S., Bajtyngier A. (2012) Świadomi i pomocni. W stronę odpowiedzialnej turystyki. Przykłady z Nigru i Sierra Leone, Polska Akcja Humanitarna, Warszawa. Sylwii Kulczyk i Agnieszki Bajtyngier można znaleźć wskazówki, jak należy postępować, aby turystyka nie była spostrzegana jako nowa forma kolonializmu. Za „turystyką odpowiedzialną” opowiada się również niżej podpisany, który – nazywając ją „turystyką zrównoważoną” – uważa, że „w relacjach zachodzących między turystami a ludnością odwiedzanych przez nich miejscowości i obszarów z reguły stroną „silniejszą” są turyści. Tym samym to właśnie oni powinni dążyć do minimalizowania wykazywanych oczekiwań, gdyż „druga strona” (czyli mieszkańcy terenów recepcyjnych) często nie ma możliwości ograniczania swoich oczekiwań”. Książka Kowalczyk A. (red.) (2010) Turystyka zrównoważona, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.

6.

Jak już wcześniej zasygnalizowałem, w poniższym tekście kwestie ogólne są jedynie tłem dla przedstawienia problemu „kolonializmu wewnętrznego” za sprawą turystyki w odniesieniu do Polski.

Czy w Polsce – podobnie, jak i w innych krajach – można dostrzec zjawisko polegające na tym, iż turyści, wcale nie zagraniczni (jak na Bahamach, Antigui, w Gambii, Tajlandii czy w Nepalu), ale krajowi, na tyle dominują w miejscowościach i regionach turystycznych, iż zaczynają być spostrzegani przez „gospodarzy” (czasami również przez innych turystów) nie jako „goście”, ale jako „obcy”, „kolonizatorzy”, czy nawet jako „najeźdźcy”? 

Już na wstępie należy udzielić odpowiedzi twierdzącej. Do udzielenia takiej odpowiedzi upoważnia stosowane dosyć często – obecnie może nieco mniej, ale w latach 60.-80. XX wieku bardzo często – określenie „stonka turystyczna”. Definicja Zwrot “stonka turystyczna” w obecnym jego znaczeniu jest przedmiotem dyskusji m.in. tutaj Chociaż można przyjąć, ze jest to określenie żartobliwe, to jednak jego wymowa nie jest taka „niewinna”. Autor tych słów pamięta, jak w drugiej połowie lat 70. – w okresie tzw. gospodarki niedoboru – na Mazurach miejscowa ludność tłumaczyła niemożność dostania się w porze letniej do autobusu PKS lub dokonania zakupów w „sklepie geesowskim” pojawieniem się turystów, używając wobec nich często właśnie określenia: stonka”. W świetle koncepcji Doxey’a Koncepcja Doxey jest autorem tzw. Doxey’s irritation index (“irridex”), który opisuje relacje zachodzące między turystami, a ludnością odwiedzanych przez nich terenów. Ostatnia faza w opisanym przez niego procesie, to faza antagonizmu, kiedy to turyści są m.in. spostrzegani przez mieszkańców jako przyczyna wszystkich ich utrapień. Co ciekawe, G. V. Doxey prowadził na ten temat badania nie w krajach Trzeciego Świata i w tzw. krajach demokracji ludowej, ale w Kanadzie (w rejonie wodospadu Niagara). to „niewinne” z pozoru określenie należy uznać za przejaw wyraźnie artykułowanego antagonizmu występującego między „miejscowymi” a „przybyszami”, gdyż słowo „stonka” (od stonki ziemniaczanej - Leptinotarsa decemlineata) zwłaszcza w tamtych czasach było powszechnie traktowane jako synonim „szkodnika”.

7.

Chociaż „stonkę turystyczną” z lat 60.-80. ubiegłego stulecia można uznać za jedynie oznakę drobnych napięć między turystami a mieszkańcami odwiedzanych przez nich terenów, którzy czuli się przez „przybyszów” zdominowani, o tyle sytuacja zbadana i opisana w 1990 roku przez socjologów z Uniwersytetu Śląskiego mieści się w klasycznym modelu turystycznego „kolonializmu”. 

Na podstawie trwających kilka lat badań, których wyniki zostały opublikowane w książce „Szczyrk – miasto w sytuacji inwazji turystycznej” Wojciech Błasiak, Marek Szczepański i Jacek Wódz wykazali jak poczynając od lat 60. Szczyrk zaczął być traktowany przez górnośląskie (a z czasem i krajowe) elity polityczne i gospodarcze, jako miejsce niepodlegającej żadnej kontroli ekspansji sektora turystycznego. Jak twierdzili wspomniani autorzy „Rozwój infrastruktury turystycznej i rekreacyjno-sportowej obejmował w ramach tej „kolonizacji” tylko te elementy, które były bezpośrednio, wręcz fizycznie niezbędne dla sportów i rekreacji, z pominięciem elementarnej infrastruktury ogólnomiejskiej czy nawet ogólnoturystycznej, tak komunalnej, jak i socjalnej”, co zaowocowało pojawieniem się w następnych latach ograniczeń dla dalszego rozwoju miasta. Stwierdzony w Szczyrku model rozwoju turystyki Szczyrk Pozostałością epoki opisanej przez cytowanych autorów jest tzw. Orle Gniazdo – nie zbudowany do dzisiaj ośrodek wczasowy dla pracowników ówczesnej Huty Katowice. – zdaniem cytowanych autorów często spotykany nie tylko w innych częściach Beskidów, ale i w innych regionach Polski – spowodował pojawienie się zjawiska eksterytorialności sektora turystycznego, co oznacza dokładnie to samo, co wspomniany wcześniej (w odniesieniu do Gambii) „efekt enklawy”. 

Reasumując – czy w kraju tzw. Trzeciego Świata, czy na jednej z wysp w regionie śródziemnomorskim (np. opisanej przez J. Dielemans Gran Canarii), czy w miejscowości turystycznej w Polsce, wyalienowanie turystyki względem otoczenia nieuchronnie prowadzi do różnego rodzaju konfliktów.

Czy przemiany ustrojowe zapoczątkowane w Polsce w 1989 roku zmieniły obraz opisany przez socjologów z Uniwersytetu Śląskiego? Czy w ostatnich kilkunastu latach turystyka w Polsce rozwija się z pożytkiem zarówno dla turystów i przedsiębiorców turystycznych, jak i dla ludności obszarów recepcyjnych? Czy można powiedzieć, że obecnie – w Polsce z rozwiniętymi instytucjami demokratycznymi (przede wszystkim w zakresie samorządu terytorialnego) – „efekt enklawy” nie występuje?

Niestety, na wszystkie trzy pytania odpowiedź brzmi NIE. Oto przykłady.

8.

W trakcie badań terenowych prowadzonych (co prawda kilkanaście lat temu) przez autora tego tekstu w północno-wschodniej Polsce stwierdzono, że największy w pewnej gminie (i w kilku sąsiednich gminach) obiekt noclegowy (pełniący m.in. funkcję centrum konferencyjnego i często goszczący zagranicznych turystów) nie tylko należy do osoby mającej zarejestrowaną działalność gospodarczą w jednej z dzielnic Warszawy, ale w znacznej mierze zatrudnia pracowników nie tylko spoza gminy, ale i spoza regionu (województwa). 

Co to oznaczało? Oznaczało to m.in., że wpływy z podatku CIT (od działalności gospodarczej) oraz PIT (dochodów osobistych) zasilały budżety Warszawy i jednego z większych miast w środkowej Polsce. Co prawda budżet tej gminy miał dochody z tytułu podatku od nieruchomości i niektórych opłat, ale większość podatków odprowadzanych przez właściciela opisywanego hotelu „wypływała” poza gminę. Natomiast ścieki, niedogodności związane z nadmiernym ruchem drogowym, hałas podczas często organizowanych spotkań integracyjnych „pozostawały” w gminie.

Opisane zjawisko nie jest czymś wyjątkowym – znaczna część hoteli, restauracji czy biur podróży działających w renomowanych miejscowościach turystycznych jest zarejestrowanych gdzie indziej i tylko w znikomym stopniu mają one pozytywny wpływ na gospodarkę gmin i miast, w których się znajdują.

9.

W literaturze przedmiotu przyjmuje się, że na terenach przygranicznych duże znaczenie dla miejscowej gospodarki ma turystyka zakupowa związana z dokonywaniem zakupów przez obywateli państwa leżącego po drugiej stronie granicy. W Polsce w latach 90. XX wieku i na początku dekady 2000-2010 (do czasu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej) uważano, że ten rodzaj turystyki jest istotnym czynnikiem rozwoju gospodarki zwłaszcza na terenach wzdłuż granicy z Niemcami oraz Rosją, Białorusią i Ukrainą (w mniejszym stopniu na terenach graniczących z Czechami i Słowacją oraz Litwą). 

Jednak nie wszędzie tak było. Piszący te słowa, w trakcie badań prowadzonych w połowie lat 90. w Słubicach i Zgorzelcu stwierdził, że w tym pierwszym mieście znaczenie wpływów z tytułu występowania tzw. handlu transgranicznego jest znacznie większe, niż w Zgorzelcu. Dlaczego? Dokładna analiza wykazała kilka przyczyn. Jedna z nich związana była z faktem, iż w Słubicach wpływy z istnienia przygranicznego targowiska (i sąsiadujących z nim parkingów) zasilały bezpośrednio budżet miasta, natomiast w Zgorzelcu tak nie było. Co więcej, bardzo znaczna część obiektów handlowych na targowisku zgorzeleckim należała do osób prywatnych i prawnych odprowadzających podatki w innych regionach kraju. Oznaczało to, że duża część potencjalnych wpływów do budżetu miasta była odprowadzana gdzie indziej. Reasumując – o ile w przypadku Słubic turystyka zakupowa była istotnym czynnikiem „napędzającym” lokalną gospodarkę, o tyle w Zgorzelcu jego rola była już mniejsza.

10.

Kolejny przykład, bardzo często spotykany w miejscowościach i na terenach o rozwiniętej turystyce weekendowej polegającej na spędzaniu wolnego czasu we własnym domu letniskowym, bezpośrednio dotyczy opisywanej przez Krzysztofa Przecławskiego turystyki traktowanej jako spotkanie kultur. 

Właściciele i użytkownicy działek i domów letniskowych najczęściej odwiedzają je podczas sobót i niedziel. Właśnie niedziele bywają niekiedy przyczyną animozji między osobami spędzającymi wolne czas na działce letniskowej a mieszkańcami terenów, na których są one zlokalizowane. Dla wypoczywających na działkach jest to czas odpoczynku (polegającego np. na opalaniu się w strojach kąpielowych) i uprawiania hobby, ale także czas pielenia i podlewania ogródka, koszenia trawy, dokonywania napraw domku letniskowego, mycia samochodu, malowania ogrodzenia i różnych innych drobnych robót. Wszystkie te czynności mogą (niekiedy są) spostrzegane przez część stałych mieszkańców (przede osoby głęboko wierzące) jako formy aktywności kłócące się z ich wizją sposobu spędzania niedzieli (traktowanej jako święto). To z kolei może pociągnąć za sobą pojawienie się antagonizmów między obu grupami i traktowania siebie wzajemnie w kategoriach „obcy”. Niechęć ta nie musi mieć formy jawnej, ale może leżeć u podstaw zachowań mających niekiedy nawet charakter kryminalny (okradanie domów letniskowych, czy akty wandalizmu).

11.

Podane wyżej przykłady nie wyczerpują oczywiście katalogu wszystkich potencjalnych sytuacji, kiedy można mówić w Polsce o „kolonializmie wewnętrznym” wywołanym przez turystykę. Dwa pierwsze przykłady pokazują problem w kategoriach społeczno-ekonomicznych, natomiast trzeci przykład dotyczy kwestii społeczno-kulturowych.

W tym miejscu pojawia się pytanie – jakie wnioski należy wyciągnąć z przedstawionych wyżej rozważań? 

Po pierwsze, należy przyjąć, że turystyka jako zjawisko społeczne, gospodarcze i przestrzenne przynosi – z punktu widzenia mieszkańców terenów odwiedzanych przez turystów – nie tylko korzyści, ale i straty. Chociaż na ogół korzyści przeważają nad stratami, to jednak trzeba się liczyć ze „skutkami ubocznymi” turystyki. Nieprawdą jest, iż turystyka jest panaceum na wszelkie problemy terenów odwiedzanych przez turystów. Nawet wtedy, gdy dochody z niej przynoszą początkowo miejscowej ludności zyski i przyczyniają się do zwiększenia dochodów władz lokalnych, to jednak są sytuacje, że korzyści te mają charakter doraźny i w dłuższej perspektywie przestaną występować. Jednocześnie wraz z upływem czasu mogą pojawić się straty. 

Po drugie, traktowanie turystyki jako zetknięcia się różnych kultur (np. kultury wielkomiejskiej z kulturą wiejską) już samo w sobie może powodować konflikty. Należy przy tym dodatkowo pamiętać, że na ogół turyści mają wyższy status materialny niż mieszkańcy odwiedzanych przez nich miejscowości, są lepiej wykształceni i posiadają większe możliwości. Już te różnice mogą być zarzewiem potencjalnego konfliktu.

I na koniec. Często w strategiach i planach rozwoju gmin oraz mniejszych miast (czasami również całkiem dużych miast) turystyka jest spostrzegana, jako „coś” co przynosi same korzyści – zwiększenie dochodów, powstanie nowych miejsc pracy, poprawę wizerunku (co ma przyciągnąć inwestorów) itp. Te nadzieje można zresztą zauważyć nie tylko u włodarzy miast i gmin w Polsce, ale i w innych krajach. Tak nie jest! Turystyka jest dziedziną gospodarki podlegającą takim samym regułom, jak i inne rodzaje aktywności społeczno-gospodarczej. Błędem jest traktowanie jej jako „lekarstwa” na wszystko. Może ona przynieść faktyczne korzyści, ale może również przybrać formę, którą można uznać za „kolonializm” lub „imperializm” turystyczny.

Czy można zaradzić zjawisku turystycznego „kolonializmu wewnętrznego”? Zaradzić może nie, ale na pewno ograniczyć je. Jak? Stosując się do zasad turystyki zrównoważonej, jak również tzw. turystyki odpowiedzialnej rozumianej, jako „traktowanie innych w taki sposób, w jaki sami chcielibyśmy być traktowani”.

Błasiak W., Szczepański M.S., Wódz J. (1990) Szczyrk – miasto w sytuacji inwazji turystycznej, Śląski Instytut Naukowy, Katowice.

Britton S. G. (1981) The spatial organisation of tourism in a neo-colonial economy: a Fiji case study, Pacific Viewpoint, 21, 2, 144-165.

Britton S. (1991), Tourism, capital, and place: towards a critical geography of tourism, Environment & Planning D: Society & Space, 9, 451-478.

Cater E. A. (1987) Tourism in the least developed countries, Annals of Tourism Research, 14, 2, 202-226.

Dielemans J. (2011) Witajcie w raju. Reportaże o przemyśle turystycznym, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec.

Doxey G. V. (1976) When enough’s enough: the natives are restless in Old Niagara, Canada Heritage, 2, 1, 26-27.

Gawrycki M. F. (2011) Podglądając Innego. Polscy trawelebryci w Ameryce Łacińskiej, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa.

Kowalczyk A. (red.) (2010) Turystyka zrównoważona, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa.

Kulczyk S., Bajtyngier A. (2012) Świadomi i pomocni. W stronę odpowiedzialnej turystyki. Przykłady z Nigru i Sierra Leone, Polska Akcja Humanitarna, Warszawa,

Mansfeld Y., Ginosar O. (1994) Determinants of local perceptions and attitudes towards tourism development in their locality, Geoforum, 25, 2, 227-248.

Przecławski K. (1979) Socjologiczne problemy turystyki, Instytut Wydawniczy CRZZ, Warszawa.

Shaw G., Williams A. M. (1996) Critical issues in tourism. A geographical perspective, Blackwell Publishers Inc., Oxford-Cambridge, MA.

Shaw G., Williams A. M. (1998) Enterpreneuership small business culture and tourism development, w: Ioannides D., Debbage K.G. (red.) The economic geography of the tourist industry. A supply-side analysis, Routledge, London - New York, 235-255.

Smith V. L. (1989) Hosts and guests: the antrophology of tourism. Second edition, University of Pennsylvania Press, Philadelphia.

Weaver D. (1988) The evolution of ‘plantation’ landscape on the Caribbean island of Antigua, Tijdschrift voor Economische en Sociale Geografie, 79, 5, 319-331.

Weaver D. (1990) Grand Cayman island and the resort cycle concept, Journal of Travel Research, 29, 1, 9-15.

komentarze:




Nikt jeszcze tego nie skomentował, bądź pierwszy!

Kik