Seks na wakacjach, czyli kto z nas jest seksturystą?
paweł cywińskiUNICEF szacuje, że rocznie na świecie ponad 2 milionów dzieci staje się ofiarami przemysłu seksualnego. Większość z nich zmuszanych jest do prostytucji w Azji Południowo-wschodniej, która uważana jest za centrum turystyki pedofilskiej. W Tajlandii pracuje 800 000 nieletnich prostytutek, Na Filipinach kolejne 70 000.
Nie zdążyłem zejść z motoru, gdy zwinnym krokiem podeszła do mnie młoda dziewczyna i sympatycznie się uśmiechając wręczyła mi ulotkę. To był kupon upoważniający do sporej zniżki na drink o nazwie „tajski orgazm” oraz pokaz grupowego striptizu utrzymanego w militarnej konwencji. Dodała jeszcze, że muszę się spieszyć, rozpoczynał się on bowiem już za kilkanaście minut. Zaczerwieniłem się, poczułem się trochę speszony, nieswojo, choć to po to tu przecież przyjechałem. Szybko okazało się jednak, że zrealizowanie tego kuponu wcale nie będzie taką prostą sztuką, trzeba bowiem było wpierw odnaleźć klub z którego pochodziła sprezentowana ulotka. A na przestrzeni kilometra kwadratowego od mojego motoru znajdowało się kilkadziesiąt mniejszych bądź większych barów ze striptizem oraz burdeli.
Przyjechałem do miasta Patong na tajskiej wyspie Phuket. To tu znajduje się słynna dzielnica seksturystyczna usytuowana wokół Bangla Road. Przyjechałem z jasno określonym celem: obejrzeć jak ona wygląda. Kim są ludzie, którzy tu przyjeżdżają, jak wyglądają kluby, ile co kosztuje, kto tu pracuje, jak ubija się targu. Byłem ciekawski. Przeszedłem się więc po okolicy i po pewnym czasie usiadłem w jednym z barów ze striptizem, stolik w stolik z grupą niemieckich emerytek, by wypić małe zimne piwo.
I tu pojawia się pytanie: Czy w związku z tym ja też jestem seksturystą? Nie zapłaciłem za żaden seks, ale przyciągnęła mnie na Bangla Road ciekawość związana z seksbiznesem. W dodatku, kupując piwo, wsparłem finansowo lokal, w którego modelu biznesowym było ono elementem oferty powiązanej ze sprzedażą usług erotycznych. Będąc obsłużonym przez skąpo ubraną kelnerkę, oglądając nierozebraną jeszcze parę tańczącą wokół rury i reakcje na nią Niemek, dałem zarobić stręczycielowi.
2.
Według Światowej Organizacji Turystyki nie jestem seksturystą. Definiuje ona bowiem turystykę seksualną jako „podróże organizowane w ramach sektora turystycznego lub poza tym sektorem, ale przy użyciu jego struktur i sieci, w głównym celu, jakim jest nawiązanie komercyjnych relacji seksualnych przez turystów z mieszkańcami kraju podróży”.
Jakoś takie postawienie sprawy nie uspokoiło jednak mojego sumienia. Tym bardziej, że na przekór klasycznym definicjom, które w większości są różnymi wersjami następującego zdania „podróż w celu odbycia komercyjnych kontaktów seksualnych”, coraz większa liczba specjalistów podkreśla, że to nie takie proste, że jest to nie tylko jedno z najbardziej kontrowersyjnych zagadnień w turystyce, ale też jedno z najtrudniej uchwytnych w teoretyczne ramy.
Na przykład Dagmara Chylińska i Gerard Kosmala
3.
Tym samym rozumienie seksturystyki rozszerza się o trudną do sprecyzowania tematykę celów i motywacji podróżników zainteresowanych tematyką seksualną. Najbardziej oczywiste z nich to korzystanie z usług heteroseksualnej prostytucji, rzadziej homoseksualnej i dziecięcej. Ale co zrobić z niekomercyjnymi kontaktami seksualnymi (z mieszkańcami lub innymi turystami)? Według niektórych, jeżeli po to się gdzieś jedzie, to są one elementem turystyki seksualnej. A co z tak zwanymi seksturystami sytuacyjnymi, którzy nie planowali, ale jak nadarzyła się okazja, to postanowili z niej skorzystać (często po alkoholu)? A czy samo zainteresowanie striptizem wystarcza do miana seksturysty? Znowu część uzna, że tak.
Ponieważ nie ma zgody co do jednego sposobu rozumienia tego zjawiska, to bardzo wiele uzależnione jest od naszego własnego oglądu sytuacji opierającego się na naszym systemie etycznym. Mi osobiście wydaje się, że niebezpiecznie zbliżyłem się do bycia seksturystą. Choć w żadnych statystykach takich jak ja się nie uwzględni.
4.
W myśli społecznej, gdy pojawia się problem z precyzyjnym opisaniem jakichś zjawisk, sięga się często do historii. Zróbmy tak i my. Kiedy zatem pojawiła się turystyka seksualna i z czym ona się wiązała?
Choć wskazanie konkretnej daty lub pierwszej seks-podróży wydaje się niemożliwe, to niewątpliwie można wskazać pewne trendy, które przyczyniły się do rozwoju tego zjawiska. Człowiek jest przecież istotą seksualną, niezależnie od tego, czy spędza czas we własnym domu czy w podróży. A sam Abraham Maslow umieścił seks u samej podstawy piramidy ludzkich potrzeb.
Uważa się, że początki turystyki seksualnej, we współczesnym tego zjawiska rozumieniu, wiążą się z XVIII i XIX wiekiem. To młodzi europejscy arystokraci oraz intelektualiści, wyruszając w swoją wyprawę po Europie i Bliskim Wschodzie – tak zwaną Grand Tour – której skutkiem miało być poszerzenie ich horyzontów myślowych, poznanie świata i kultur oraz wyrobienie sobie gustu artystycznego, nader często odczuwali potrzebę realizacji swoich potrzeb seksualnych. I często realizowali je za pieniądze. Rynek nie znosi próżni. Szybko więc w niektórych miejscach, zwłaszcza na styku hotelarstwa i prostytucji, świadczenie usług seksualnych dla podróżników, przekształciło się w mniej lub bardziej formalny biznes.
W XIX wieku, wraz z rozwojem środków transportu, a potem również pierwszych firm organizujących wyjazdy turystyczne, podróżników i turystów na szlakach zaczęło szybko przybywać. Do grupy klientów rozwijającego się sektora prostytucji dołączyli zatem też przedstawiciele rosnącej w siłę klasy, którą dziś nazwalibyśmy średnią. W tym czasie turystyka seksualna rozumiana była jeszcze w klasyczny sposób, czyli kupowanie usług seksualnych u prostytutek płci odmiennej, i wtedy też swój największy rozkwit miały europejskie dzielnice czerwonych latarni.
5.
Turystyka, jako zjawisko znane nam we współczesnym kształcie, powstało i rozwinęło się w Europie. Nic więc dziwnego, że również turystyka seksualna swój pierwszy etap rozwoju miała na „Starym Kontynencie”. Z czasem jednak przekroczyła jego granice, by narodzić się w niemal każdym państwie świata.
Etap jej rozprzestrzeniania wiąże się z rozwojem turystyki, która pod koniec doby kolonializmu zaczynała stawać się zjawiskiem prawdziwie globalnym. A trend ten rozwinął się jeszcze mocniej wraz z dekolonizacją, gdy wiele państw pokolonialnych postanowiło z turystyki – często powiązanej z nostalgią kolonialną obywateli byłych metropolii – czerpać zyski. Światowa Organizacja Turystyki szacuje, że w 1960 roku odbyło się ok. 25 milionów zagranicznych podróży turystycznych.
Pisząc jednak o rozwoju seksturystyki w drugiej połowie XX wieku, zwłaszcza w Azji Południowo-wschodniej, nie można zapomnieć o toczących się tam konfliktach, w których zaangażowani byli amerykańscy i europejscy żołnierze. To dzięki nim, był to okres, w którym tamtejsza branża seksualna silnie się rozwinęła. Wtedy też do Tajlandii przylgnęła łatka jednej z głównych destynacji turystyki seksualnej. Jednakże nie tylko żołnierze byli zagranicznymi klientami tajskich prostytutek. Według cytowanych już tu badaczy, „niebagatelne albo wręcz decydujące dla dzisiejszej roli Tajlandii jako głównego celu turystyki seksualnej miało swego czasu wspieranie przez rząd Japonii zbiorowych wyjazdów pracowniczych na krótsze lub dłuższe wakacje, wpierw do Korei, a później do Tajlandii. Było to jeszcze w okresie, gdy kobiety nie pracowały zawodowo, więc były to w zasadzie wyjazdy grup mężczyzn.” Z rozwiniętego w ten sposób sektora usług seksualnych szybko zaczęli też korzystać zwykli turyści.
6.
Do rozwoju seksturystyki przyczyniła się również rewolucja w podejściu do tematu seksu jaka miała miejsce przez ostatnie półwiecze na Zachodzie. W tak zwanym społeczeństwie postindustrialnym lub (po)nowoczesnym seks coraz rzadziej jest tematem tabu społecznego, wymyka się sferze sacrum. Urzeczywistnia się to, co zauważył Abraham Maslow – stosunki płciowe zaczęły być postrzegane jako jedna z podstawowych fizjologicznych potrzeb człowieka, gdzieś pomiędzy jedzeniem i wydalaniem. Potrzeb, którą w zasadzie bez ograniczeń, należy zaspokoić.
Widocznym skutkiem tego jest masowy wzrost ilości pornografii (do czego przyczyniło się stworzenie Internetu) oraz ciągle przekraczające następne granice tabu wykorzystywanie seksu przez przemysł marketingowy i medialny (gdzie znaczący aspekt ma kontekst wizualny). Wszechobecna reklama internetowa, bilbordy, telewizja, sprawiają, że seks przestaje być w społecznym odbiorze zarezerwowany wyłącznie dla małżeństw lub długotrwałych związków nieformalnych. Coraz częściej jest on akceptowalnym dodatkiem do krótkotrwałych związków lub przelotnych znajomości, co niewątpliwie wpływa na rozwój turystyki seksualnej. Warto zwrócić choćby uwagę na sam rozwój słownictwa z tym związanego – zauważmy, że w języku polskim zupełnie niekontrowersyjnym powiedzeniem jest „wakacyjny romans”.
7.
Obecnie turystyka seksualna stała się już problemem globalnym – dotyczy zarówno krajów globalnego Południa, jak i Północy, a jej trendy są zmienne. W wielu miejscach na świecie urosła ona do takich rozmiarów, że zaczęła odgrywać znaczącą rolę ekonomiczną, stając się istotnym elementem lokalnych rynków przemysłu seksualnego. Przemysłu, który w wielu miejscach zaczął z generować ogromne dochody, zarówno z punktu widzenia jednostek, jak i państwowych budżetów. Ponieważ jednak wciąż w większości krajów świata przemysł ten umiejscowiony jest w tak zwanej szarej strefie, czyli poza legalną (a tym samym kontrolowaną) działalnością, trudno podać rzetelne dane o realnych jego dochodach.
Według Światowej Organizacji Zdrowia, na przełomie XX i XXI wieku, w Azji Południowo-wschodniej, która jest jedną z najczęściej odwiedzanych przez seksturystów destynacją świata, rynek konsumpcji usług seksualnych w poszczególnych krajach (Tajlandia, Indonezja, Filipiny, Malezja) waha się między 2 a aż 14% PKB. Dane te wydają się szokujące? W Holandii generuje 5%, Hiszpanii nie więcej niż 3%. Dużo trudniej dotrzeć do wiarygodnych danych z innych znaczących destynacji seksturystów, takich jak: Dominikana, Kenia, Kolumbia, czy po zeszłorocznych mistrzostwach świata w piłkę nożną, nowa „gwiazda” turystyki seksualnej, czyli Brazylia (choć warto podkreślić, że bezpośredni związek między dużymi imprezami sportowymi a nasileniem problemu wykorzystywania seksualnego dzieci nie został dotychczas udowodniony). A jak to jest w Polsce? Według danych europejskiej agencji statystycznej Eurostat cała branża prostytucji (ale wlicza się w nią też narkotyki) generuje ok. 1 % PKB.
8.
Niewątpliwie rozwój turystyki seksualnej, stwarzając popyt na usługi seksualne, sprzyja rozwojowi przeróżnych patologii. Zwłaszcza, gdy odbywa się on na tak zwanym „czarnym rynku”, który jest o wiele trudniejszym zjawiskiem do kontroli i przeciwdziałania przez instytucje państwowe lub organizacje pozarządowe. O jakie patologie chodzi? Od wzrostu korupcji i nielegalnej prostytucji, przez handel ludźmi i wykorzystywanie seksualne po molestowanie dzieci.
Wszystkie te patologie powiązane są z ogromem ludzkiej krzywdy, niemniej najgorszą z nich – moim zdaniem – jest seksturystyka dziecięca. UNICEF,
Problemem przeciwdziałania temu procederowi zajmują się nie tylko ogromne organizacje międzynarodowe, ale również instytucje pozarządowe. Jedną z największych z nich jest założona w Tajlandii ECPAT International (pełna nazwa: END Child Prostitution, Child Pornography and Trafficking of Children for Sexual Purposes). Działa ona w 75 krajach. Według zebranych przez tę organizację danych, co roku około 80 tys. Włochów, 40 tys. Hiszpanów, 20 tys. Niemców i 5 tys. Szwedów wyjeżdża za granicę w celach poszukiwania kontaktów seksualnych z dziećmi. A to tylko wierzchołek góry lodowej nazywającej się turystyką pedofilską.
Jedną z najbardziej zatrważających danych publikowanych w raportach ECPAT jest informacja, że większość sprawców wykorzystywania seksualnego dzieci w turystyce to są tzw. sprawcy sytuacyjni. Pod tą nazwą, kryją się osoby, które decydują się podjąć kontakt seksualny z małoletnimi przy nadarzającej się okazji. Nie są to osoby, które specjalnie wyjechały do innego kraju w celu skorzystania z prostytuujących się dzieci. Po prostu, nadarzyła się okazja, by popełnić czyn pedofilski, a oni z niej skorzystali.
9.
Z międzynarodową turystyką seksualną, zwłaszcza tą dotyczącą dzieci, od lat nie mogą sobie poradzić rządy wielu państw globalnego Południa. Dlatego coraz częściej w walkę z tym nielegalnym procederem włącza się biznes turystyczny.
Innym przykładem walki z dziecięcą turystyką seksualną jest coraz powszechniejsze stosowanie prawa krajowego eksterytorialnie. Polega ono na pociągnięciu do odpowiedzialności karnej sprawców, którzy dopuścili się przestępstw na szkodę dzieci za granicą swojego własnego państwa. Dzięki temu sprawniej działające wymiary sprawiedliwości w państwach globalnej Północy są w stanie często dużo skuteczniej doprowadzić do skazania, niż te mniej skuteczne i często bardziej skorumpowane wymiary sprawiedliwości niektórych państw globalnego Południa. W Polsce takich przepisów niestety jeszcze nie ma.
10.
Niemniej znakomita większość turystów nie ma nic wspólnego z turystyką seksualną, a wręcz w taki czy inny sposób napiętnuje ten proceder. Cieszy to, choć zbyt pochopne piętnowanie tego doprowadzić może również do pewnego odprysku tego problemu, z którego mało kto zdaje sobie sprawę. Chodzi o wzrost stereotypizacji konkretnych krajów lub miast z punktu widzenia seksturystyki. Jakiś czas temu Chiangrai Times, jedna z głównych anglojęzycznych gazet tajskich, opublikowała artykuł pokazujący siłę narracji dotyczącej destynacji seksturystycznej.
Czytamy w nim: „Phnom Penh (stolica Kambodży) to miasto słynące z turystyki seksualnej i cotygodniowych skandali pedofilskich. Wiele osób, gdy widzi białego mężczyznę w średnim wieku z młodą dziewczyną pochodzenia azjatyckiego, dość szybko łączy kropki na obrazku w całość. Seksturyści stali się tak powszechni, że coraz częściej używa się terminu „sexpat””.
„Jesteśmy ofiarami tej kliszy” twierdzi dwudziestoletnia Anya Minko, bohaterka tego tekstu, która z pochodzenia jest w połowie Tajką. „Można dostrzec to ze sposobu w jaki ludzie na nas patrzą. Spokojnie jem obiad z tatą i nagle widzę, że ktoś cie obserwuje i zaczyna szeptać”. Chris Minko, który jest biały, a po śmierci żony samotnie opiekuje się Anyą, twierdzi, że doświadcza tego rodzaju „molestowania” regularnie. „Cały ten pieprzony przemysł pedofilski działa mi na nerwy, kiedy gdziekolwiek idę z moją córką, ludzie wychodzą z założenia, że jestem starym sexpatem, a ona moją dziwką”. (…) „Pomimo skomplikowanej mieszanki kolorów skóry i grup etnicznych w Azji Południowo-wschodniej, wciąż dominuje uproszczone założenie, że pomiędzy białym facetem i dziewczyną o azjatyckiej urodzie nie może być żadnych normalnych relacji. Najbardziej problematyczni są turyści, którzy zawsze zakładają najgorsze” zauważa Chris, po czym Anya dodaje „pewne rasistowskie założenia wciąż drzemią w umysłach wielu ludzi””.
Warto mieć tego świadomość, zanim zbyt pochopnie zaczniemy oceniać, to co widzimy podczas naszych wakacji w Pattaya, na Bali czy Goa.
11.
Seksturystyka jest niezwykle wieloaspektowym i trudnym do opisania czy zmierzenia zjawiskiem we współczesnej turystyce. Z jednej strony dotyczy ono bezspornie karygodnego wykorzystywania dzieci w przemyśle seksualnym, z drugiej strony ocena udziału w tym procederze prostytutek (niezależnie od płci) nie jest już tak prosta i jednoznaczna.
Jakiś procent pracowników i pracowniczek tego sektora na pewno bierze w nim udział całkowicie własnowolnie i świadomie (czy zatem mamy prawo oceniać ich wybór negatywnie?), innych zmusza do tego sytuacja życiowa (na przykład bieda i nadzieja wyrwania się ze świata, w którym nie chcą już żyć), jeszcze inni są zmuszani przez stręczycieli lub zorganizowane mafie (bywa, że są porywani lub są ofiarami handlu ludźmi).
Do tego dochodzi całe zagadnienie dotyczące tego, kto jest seksturystą (niezależnie od płci)? Czy na miano to zasługują tylko ci, którzy kupują sobie seks na wakacjach czy też ci, którzy odbywają stosunki seksualne nieoparte na relacjach ekonomicznych. Czy seksturystkami są Amerykanki, Niemki, Francuzki Angielki, a ostatnio również Polki – poszukujące seksualnych wrażeń podczas swoich wyjazdów all-inclusive do Egiptu, Turcji czy Tunezji? A te, które dały się nabrać na zaloty spotkanych na hotelowych plażach młodych Arabów?
No i jak zakwalifikować tych, co wspierają – tak jak mi się zdarzyło – przemysł seksualny jednym małym zimnym piwem lub zwykłym noclegiem w tanim burdelu (sam spałem w takim na pograniczu Turcji i Iranu). Odpowiedź jest w wielkim stopniu uzależniona od indywidualnych systemów moralnych. Jednakże moralność jest kształtowalna, więc obojętnie od tego co i jak ocenimy, naszym obowiązkiem – jako odpowiedzialnych i świadomych turystów – jest zdobycie wyczerpującej wiedzy na ten temat. Temu też służy niniejszy esej i bibliografia pod nim.
Chylińska D., Kosmala G. (2012), Turystyka seksualna – rekapitulacja, “Folia Turistica”, nr 26.
Cabezas A.L. (2004) Between love and money: sex, tourism and citizenship in Cuba and the Dominican Republic, SIGNS, “Journal of Woman in Culture and Society”, vol. 29, nr 2, s 987−1015.
Code of Conduct for the Protection of Children from Sexual Exploitation in Travel and Tourism, http://www.thecode.org/
Herold E., Garcia R., DeMoya T. (2001) Female tourists and beach boys. Romance or sex tourism? “Annals of Tourism Research”, vol. 28, no. 4, s. 978−997. 2000,
Oppermann M. (1999) Sex tourism, “Annals of Tourism Research”, vol. 26, no. 2, s. 251−266
Ryan C., Kinder R. (1996) Sex, tourism and sex tourism: fulfilling similar needs? “Tourism Management”, vol. 17, no. 7, s. 507−518.
UNICEF 2011: Implementation handbook for the convention on the rights of the child
komentarze: